Policjanci mają mniej pouczać, a więcej wlepiać mandatów – takie jest zalecenie opolskiej komendy. – Musimy karać mandatami, dla bezpieczeństwa – tłumaczy szefostwo policji!
– Liczą się tylko cyferki – mówią policjanci, prosząc o anonimowość. – Jest taki miernik liczby mandatów do pouczeń, który narzuciła komenda wojewódzka. Bo wyliczyli, że u nas sprawcy wykroczeń otrzymują za mało mandatów. Karać mamy nawet pieszych, którzy przechodzą w nieodpowiednim miejscu – dodają policjanci z Opola.
Szefostwo garnizonu przyznaje, że liczba wlepianych mandatów jest kontrolowana, ale… – Tak dzieje się na całym świecie – tłumaczy inspektor Jan Lach, zastępca komendanta wojewódzkiego policji.
– Z założenia musimy działać restrykcyjnie i to jedyny sposób na zapewnienie właściwego bezpieczeństwa głównie w ruchu drogowym. Gdybyśmy się ograniczali tylko do pouczeń, to kierowcy nagminnie będą łamać przepisy, nic sobie z tych pouczeń nie robiąc. Ale nigdy karanie mandatami nie było celem samym w sobie – zapewnia wicekomendant.
Chociaż sam przyznaje, że jeżeli w jakiejś komendzie jest zbyt dużo pouczeń w stosunku do mandatów, to dowództwo wojewódzkie wyjaśnia, dlaczego tak się dzieje. – I nie można wykluczyć, że nakaże zaostrzenie polityki mandatowej. Specyfika każdej komendy jest inna, nie ma więc też złotego środka na to, jak stosunek pouczeń do mandatów powinien wyglądać. Ale bez wątpienia sytuacja, w której okazałoby się, że mandaty wynoszą sto procent, też byłaby naganna. Zapewniam, że gdyby okazało się, że jakiś przełożony naciska na policjantów, by częściej karali tylko mandatami, sam zostałby ukarany – przekonuje inspektor Lach.
Policjanci: ciągle dostajemy tabelki
Zdaniem policjantów sytuacja wygląda inaczej. – Ciekawe, dlaczego co miesiąc dostajemy tabelki. Przekaz jest jasny: mandatów musi być więcej – uważają.
I zaznaczają, że statystyki zaczynają w policji królować. – Teraz jest też ciśnienie na liczbę godzin spędzonych przez policjantów w patrolach. Komenda ma limit, który musi wykonać. A że brakuje ludzi, to zaczynają być wymyślane różne cuda – opowiadają policjanci. Np. funkcjonariusze operacyjni muszą sporządzać dokumentację, że w trakcie swoich czynności na mieście, czyli ustaleń, obserwacji, zatrzymań podejrzanych o przestępstwo, zwracali też uwagę na porządek publiczny i wykroczenia. – Potem podlicza się te godziny operacyjnych i dodaje do obecnych w służbie mundurowych. W ten sposób sztucznie limit jest wypełniony – tłumaczy policjanci.
Komendant: nie karzemy za limity
Tyle że według komendy nie ma w tym nic niezwykłego. – Nie było jeszcze przypadku, by któryś z komendantów został ukarany za to, że w jego komendzie policjanci nie wypełnili jakiegoś limitu godzin pracy w patrolach. Oczywiście porównujemy dane z konkretnych lat, głównie po to, by wiedzieć, jakie możliwości ma jednostka. Jeżeli okazuje się, że tych patroli było mniej niż rok temu, wyjaśniamy dlaczego. Szukamy też sposobów na to, by było ich więcej. Chodzi też o to, by jak najwięcej policjantów odciągnąć od biurek – zaznacza wicekomendant Lach.
A policjanci operacyjni w prewencji? – Nie można rozgraniczać policjantów na kryminalnych i prewencyjnych. Przecież nie mogą udawać, że nie widzą, co dzieje się na ulicy podczas pracy. Wszyscy muszą interweniować w każdej sytuacji. Tu nie chodzi o statystyki. Zdarzało się, że w cywilnych patrolach pojawiali się także policjanci z logistyki. Gdy była konieczność, by na ulicach pracowało więcej policjantów. Musimy być tam, gdzie oczekują tego mieszkańcy – dodaje.
źródło : opole/gazeta.pl