50 tys. odszkodowania od komendy domaga się emerytowany policjant z Opola. Wyliczył, że w ciągu 14 miesięcy kierowania niewielkim komisariatem wypracował 1500 nadgodzin.
Nadkomisarz odszedł na emeryturę. Karierę w policji rozpoczął w 1991 roku. Pracował między innymi w wydziale do walki z przestępczością gospodarczą.
Stamtąd przeszedł do komisariatu w Głogówku. Kierował nim 14 miesięcy, osiągając w tym czasie niespotykaną w Polsce wykrywalność przestępstw na poziomie 100 proc. To właśnie okres, w którym, jak twierdzi, pracował ponad siły.
W policji nie można walczyć z przełożonymi
– Przepracowałem w tym czasie 4 tys. godzin, choć według normy to powinno być ok. 2,5 tys. Do takiej pracy zmuszają nas problemy kadrowe policji i zakres nałożonych obowiązków. Dlatego też postanowiłem się domagać odszkodowania. Zaproponowałem komendantowi wojewódzkiemu ugodę. Jeżeli jednak nie dojdziemy do porozumienia, pójdę z tym do sądu. Uważam, że należy mi się wynagrodzenie za moją pracę. I być może w ten sposób uda się sprawić, że czas pracy innych policjantów będzie bardziej szanowany – opowiada nadkomisarz.
Pismo z żądaniem odszkodowania wysłał już po odejściu na emeryturę. – Przyczyna jest prosta. W policji nie można walczyć z przełożonymi. Gdybym wyszedł z takim pismem w czasie służby, zaczęto by mi mnożyć problemy. O spokojnej pracy mógłbym zapomnieć, o awansach też – przyznaje.
Komendant woził pocztę
Jak w ciągu 14 miesięcy pracy można dorobić się aż 1,5 tys. nadgodzin? – To efekt braków kadrowych. Potrzebowałem pięciu dyżurnych, miałem dwóch. Sam więc musiałem pełnić dyżury. Niemal zawsze miałem w komisariacie 2-3 wakaty i średnio 2 policjantów na zwolnieniach lekarskich. W sytuacji gdy w całym komisariacie pracuje kilkanaście osób, to duży problem. Pomijając moją pracę biurową, jeździłem też na patrole obsługiwałem zdarzenia i woziłem pocztę. Bywało, że pojawiałem się rano w pracy, a kończyłem późno w nocy. To wszystko można sprawdzić dzięki godzinom moich wejść i wyjść z komisariatu albo czasie logowania się w systemie komputerowym. Nie mogłem liczyć na żadne wsparcie komendy powiatowej w Prudniku, choć zakres jej nadzoru również dotyczy udzielania wsparcia podległym jednostkom. Zawsze od przełożonego słyszałem, że mój komisariat musi być samowystarczalny – opowiada nadkomisarz.
Z pracy w Głogówku też odchodził w nie najlepszej atmosferze. – Problemy zaczęły się, gdy postanowiłem głośno mówić o kłopotach komisariatu i problemach kadrowych. Szala się przelała, gdy odmówiłem chodzenia po prywatnych firmach i proszenia o dofinansowanie sztandaru komendy w Prudniku. Wtedy jasno dano mi do zrozumienia, że mam pisać raport o przeniesienie, bo inaczej zostanę ze stanowiska odwołany. Obiecano mi równorzędne stanowisko w komendzie wojewódzkiej, co się okazało zresztą kłamstwem – opowiada.
To będzie precedens
– Ponieważ właśnie na emeryturę odchodził z CBŚ, które podlega bezpośrednio komendzie głównej, to komenda główna podejmie decyzję o ewentualnej wypłacie pieniędzy za odszkodowania – mówi podinsp. Maciej Milewski, rzecznik prasowy komendy wojewódzkiej. Przyznaje, że pisma od nadkomisarza trafiły już do komendy wojewódzkiej. – Przesłaliśmy je do komendy głównej. Zostaliśmy też poproszeni o zweryfikowanie wszystkich danych związanych z pracą policjanta. Jesteśmy na tym właśnie etapie – dodaje rzecznik. Przyznaje, że wcześniej pojawiały się podobne żądania policjantów. – Choć nigdy nie aż na tak dużą skalę. I nie przypominam sobie żadnego przypadku, by takie oczekiwania zostały uznane za uzasadnione – dodaje Maciej Milewski.
– Zdaję sobie sprawę z tego, że trudno będzie odzyskać te pieniądze od policji, ale jestem zdeterminowany. Jeżeli nie zostanę poważnie potraktowany, sprawa na pewno skończy się w sądzie – zapowiada jednak nadkomisarz.
źródło: gazeta.pl.opole