Przygotowania policji do zabezpieczenia planowanych na 11 listopada w Warszawie demonstracji rozpoczęły się 24 października – poinformował komendant główny policji gen. insp. Andrzej Matejuk
Operacji nadano kryptonim „Niepodległość” – ujawnił.
Informacje przedstawił podczas posiedzenia sejmowej komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, do policji docierały informacje mogące świadczyć o tym, że do Warszawy przyjadą grupy o skrajnych poglądach politycznych m.in. z Niemiec, a także zorganizowane grupy kibiców z innych polskich miast – w sumie kilka tysięcy osób.
Jak poinformował, jeszcze przed ulicznymi demonstracjami stołeczna policja otrzymała ponad 200 meldunków z różnych instytucji m.in. z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego o przyjeżdżających do Warszawy osobach. – Z tych informacji wynikało, że manifestacja na terenie Warszawy ma poparcie środowiska kibiców piłkarskich i żużla. Łącznie około 2-2,5 tysiąca kibiców – powiedział Matejuk.
Ponadto – jak dodał – w nocy z 10 na 11 listopada policja skontrolowała trzy autokary z około 150 obywatelami Niemiec. – Osoby te wylegitymowano oraz sprawdzono bagaże i pojazdy. Kontrole te nie ujawniły niebezpiecznych narzędzi – powiedział Matejuk. Jak dodał, na trasie do Warszawy pojazdy te były potem kilkakrotnie kontrolowane.
Marsz Niepodległości odciął się od pesudokibiców
– Policja chciała użyć broni gładkolufowej na Pl. Konstytucji w Warszawie podczas zamieszek 11 listopada – ujawnił komendant stołeczny policji nadinsp. Adam Mularz.
Podsumowując na posiedzeniu Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych zajścia 11 listopada w Warszawie, komendant powiedział posłom, że policja dopatrzyła się w sumie trzech „rażących, niepotrzebnych zbiorowych zakłóceń porządku publicznego”.
Pierwsze z nich miało miejsce ok. południa na skrzyżowaniu Nowego Światu i Świętokrzyskiej. Grupa anarchistów zaatakowała tam przechodniów, w tym członków jednej z grup rekonstrukcyjnych. Napastnicy byli zamaskowani, mieli kije bejsbolowe i pałki.
Ok. godz. 14.50 na Pl. Konstytucji, gdzie zaczynał się Marsz Niepodległości, grupy pseudokibiców w barwach klubowych zaczęły rzucać w policjantów m.in. petardami, butelkami, kostką brukową. – Nie mogli się dostać do grupy przeciwnej (Kolorowej Niepodległej – PAP), więc celem ataku byli policjanci – ocenił Mularz.
Dodał, że organizator marszu, poinformowany przez ratusz, że powinien rozwiązać zgromadzenie, odciął się od pseudokibiców.
Chcieli rzucać koktajle Mołotowa z dachu?
Trzecie naruszenie porządku miało miejsce na pl. Na Rozdrożu, gdzie zakończył się Marsz Niepodległości. Tłum podpalił tam dwa wozy telewizji TVN i zaatakował funkcjonariuszy.
W zabezpieczeniu działań 11 listopada wziął udział również śmigłowiec. Jak tłumaczył Mularz, z informacji policji, które się potem potwierdziły, wynikało, że będą próby atakowania policjantów koktajlami Mołotowa z dachów. Szef KSP dodał, że z powietrza namierzono kilkanaście osób na dachach na trasach przemarszu poszczególnych grup.
11 listopada siły prewencji Komendy Stołecznej Policji zostały wsparte przez funkcjonariuszy z innych miast: Białegostoku, Bydgoszczy, Gdańska, Kielc, Krakowa, Lublina, łodzi, Płocka i Radomia – w sumie 600 funkcjonariuszy.