– Wrocławska policja wprowadza oszczędności. Zamiast listonosza, listy z policji będą teraz roznosić dzielnicowi – pisze do nas jeden z nich. – Od kilku dni nie robię nic innego, tylko bawię się w listonosza. Ludzie mają problemy, które dzielnicowy powinien rozwiązać, ale ja nie mam na to czasu, bo dostarczam przesyłki – dodaje oburzony dzielnicowy.
Oto cała treść listu:
Szanowna Redakcjo. Jestem policjantem z wieloletnim stażem. Obecnie jestem dzielnicowym pracującym na jednym z Komisariatów Policji we Wrocławiu. Kilka dni temu na szczeblu Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu, lub Wojewódzkiej zapadła decyzja, że wszystkie wezwania sprawców przestępstw, wykroczeń, a także świadków ma doręczać dzielnicowy. Tych spraw prowadzonych przez komisariaty na terenie miasta jak sobie nie trudno wyobrazić jest mnóstwo. Dotychczas dzielnicowy doręczał sporadycznie wezwania przesyłane przez sądy, czy prokuratury, co jestem jeszcze w stanie zrozumieć, resztę wezwań do spraw prowadzonych przez komisariaty doręczane byłe za pośrednictwem poczty polskiej. Decyzja ta o doręczaniu wezwań przez dzielnicowych zapadła po „wnikliwym przeanalizowaniu przesyłek pocztowych generowanych przez komisariaty we Wrocławiu”. Na walnym zebraniu komendanci skrupulatnie policzyli koszty i stwierdzili, że w ramach oszczędności wezwania będzie roznosił dzielnicowy. Tak więc od kilku dni nie robię nic innego, tylko bawię się w listonosza, chodzę od klatki do klatki i doręczam korespondencję. Ludzie z rejonu służbowego narzekają, że nie mogą się spotkać, porozmawiać, każdy z nich ma jakiś problem który chciałby rozwiązać. Niestety dzielnicowy przez te wezwania jest nieuchwytny, wszystko w biegu, nie ma czasu na spokojną kontrolę rejonu służbowego, nie wspomnę o zapobieganiu przestępstwom, lub wykroczeniom. Ponadto jesteśmy angażowani jako dzielnicowi do zabezpieczania wszystkich imprez w mieście od festynów, po mecze i manifestacje. Tak to robią właśnie dzielnicowi. Wracając do szeroko pojętych oszczędności, nie wiem co jest tańsze wysłanie wezwań pocztą, czy wysłanie radiowozem dzielnicowego celem doręczenia. Nikt z decydentów nie pomyślał o kosztach paliwa, przejechanych kilometrach i zmarnowanym czasie. Przecież dzielnicowy mający rejon służbowy ciągnący się przez kilka kilometrów nie pójdzie tam na pieszo- tego nikt nie wziął pod uwagę, ponadto nie do końca to jest zgodne chyba z obowiązującymi przepisami. Proszę o poruszenie tego problemu niech obywatele wiedzą czym musi się zajmować dzielnicowy. (jak pójdę na emeryturę zostanę listonoszem, praktykę już mam więc Poczta Polska mnie przyjmie) Z poważaniem Zbulwersowany dzielnicowy.