Bydgoscy policjanci poszli do prokuratora ze skargą na swojego szefa. – Nie traktuje nas równo. Tym, co się stawiają, daje za karę służby przy toaletach – mówią „Gazecie” funkcjonariusze wydziału konwojowego komendy wojewódzkiej
Doniesienia do prokuratury czynnych policjantów na swoich przełożonych to bardzo rzadkie zjawisko. – Bo nikt nie chce się wyrywać, każdy woli zacisnąć zęby i znosić poniżanie, aby nie zostać z dnia na dzień bez pracy – mówi jeden z funkcjonariuszy zaangażowany w spór z naczelnikiem wydziału konwojowego komendy wojewódzkiej. – Jesteśmy zdeterminowani, inne metody nie pomogły, dlatego zdecydowaliśmy się na taki krok – dodaje.
Konflikt między policjantami z pierwszego ogniwa wydziału konwojowego a jego szefem trwał od miesięcy. Funkcjonariusze z tego wydziału zajmują się głównie dowożeniem aresztowanych do zakładów karnych oraz doprowadzaniem i zabezpieczeniem rozpraw w sądzie.
„Bo ci nasram w papierach”
– Nie jesteśmy traktowani równo – skarżą się policjanci. – Naczelnik swoim zaufanym ludziom, którzy mu donoszą, daje ciepłe służby. A tym stawiającym się i mówiącym, że to niesprawiedliwe, dostają się dyżury „na bramie” lub służby przy toaletach. Człowiek boi się też rozchorować, bo wie, że później będą przytyki, dodatkowe zajęcia i straszenie zwolnieniem.
– Zwolnij się sam, bo jak nie, to tak ci nasram w papierach, że nigdzie roboty nie dostaniesz: słyszałem od przełożonego wielokrotnie – mówi drugi policjant.
Funkcjonariusze zdecydowali się na dramatyczny krok i przesłali do Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez naczelnika. Pod dokumentem podpisało się imieniem i nazwiskiem 22 policjantów – ponad połowa z pracujących w wydziale.
Galeria chorobowa
Czarę pretensji ostatecznie przelał fakt, że naczelnik wywiesił na tablicach ogłoszeniowych wiszących na korytarzu informacje o tym, kto, kiedy i jak długo chorował. – To złamanie prawa – mówi funkcjonariusz. – Do zawiadomienia dołączyliśmy plik zdjęć z naszej „galerii chorobowej”.
Jan Bednarek, rzecznik prokuratury okręgowej potwierdził nam, że takie zawiadomienie wpłynęło. – Policjanci są zdania, że ich przełożony złamał przepisy karne Ustawy o ochronie danych osobowych i ujawnił informacje o ich stanie zdrowia. W czwartek podejmiemy decyzję, która prokuratura zajmie się tą sprawą.
Policjanci nie kryją, że to oficjalne zawiadomienie było dla nich ostatecznością. Wcześniej próbowali załatwić sprawę wewnątrz policji – Już na początku 2011 roku o mobbingu przełożonego zawiadomiliśmy komendę główną – mówi jeden z nich i opowiada, jak wyglądała kontrola. – Byliśmy przekonani, że przyjedzie do nas ktoś obcy, który oceni sprawę obiektywnie. Tymczasem główna zleciła wyjaśnienie sprawy policjantom z KWP. Rozdali nam ankiety, my je szczerze wypełniliśmy. I jaki był skutek? Badanie wykazało, że żadnych znamion mobbingu nie było. To jakiś żart – komentują funkcjonariusze.
Monika Chlebicz, rzeczniczka KWP przyznaje, że w bydgoskim wydziale konwojowym przeprowadzono w minionym roku diagnozę psychologiczną dotyczącą atmosfery w pracy i stylu zarządzania. – Wyniki trafiły do KGP – mówi Chlebicz
Kontakty międzyludzkie
Katarzyna Pietraszak, rzeczniczka Państwowej Inspekcji Pracy, instytucji, która na wniosek pracowników przeprowadza badania mobbingowe w wielu firmach, przyznaje, że taki wynik w służbach mundurowych to nie nowość. – W minionym roku przeprowadzaliśmy takie badania w straży miejskiej. Po analizie odpowiedzi na pytania przygotowane przez naszych psychologów wniosek był jeden – zachowanie jednego z przełożonych nosi znamiona mobbingu. Podobne badanie przeprowadzili sobie później strażnicy miejscy. W ich ankietach nie dopatrzono się odpowiedzi, które świadczyłyby o mobbingu.
Nad rozwiązaniem konfliktu w policji pracują także związkowcy. – Tam trwa spór – potwierdzają. – Jakiś czas temu zrobiliśmy sobie „okrągły stół” – opowiada o próbie rozwiązania konfliktu Sławomir Hermański, przewodniczący Zarządu Wojewódzkiego Związku Zawodowego Policjantów w Bydgoszczy. – W rozmowach razem ze mną wziął udział zastępca komendanta wojewódzkiego policji Krzysztof Zakurzewski oraz przewodniczący wydziału konwojowego. Policjanci mieli wiele uwag na temat zachowania przełożonego.
Jakie to uwagi? – pytamy
– Nie mogę o tym mówić, to sprawy wewnętrzne policji – odpowiada Hermański. – Nie chodzi jednak o sprawy służbowe, ale zwykłe kontakty międzyludzkie.
A jednak odsunięty
Po artykule „Gazety” Sławomir Banachowicz nie będzie już kierował wydziałem konwojowym Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
Taką decyzję podjął komendant wojewódzki. Monika Chlebicz, rzeczniczka komendanta: – Naczelnik Banachowicz będzie mógł skorzystać z propozycji pracy w innym wydziale lub odejdzie na emeryturę.
Na razie obowiązki szefa wydziału konwojowego przejął jego zastępca.
Źródło: Gazeta.pl > Bydgoszcz >